wtorek, 26 listopada 2013

Kuchnia w podrozy... w stolicy Kambodzy. Co zjesc w Phnom Penh?

Dzisiaj dotarlismy do stolicy Kambodzy czyli Phnom Penh. Podroz z Siem Reap nie byla latwa. Zdecydowalismy sie na autobus, ktory wiozl nas w tumanach kurzu przez khmerskie wioski. Wyruszylismy po sniadaniu, dotarlismy tuz przed zmierzchem. Widokow po drodze chyba nie da sie opisac. Mijalismy wioski bez pradu, tutaj wiekszosc domkow jest zbudowana z drewna badz z materialow, ktore po prostu udalo sie zdobyc. Duza czesc z nich stoi na palach. Przy drodze, miejscami pozbawionej asfaltu, stoja sprzedawcy ze swoimi straganami. Na jednym z przystankow kupujemy swieze pokrojone mango. Na stoisku obok leza w miskach smazone tarantule... Z ich skosztowania rezygnujemy :-) Kiedy kierowca autobusu wyklada nasze plecaki z bagaznika pokryte sa one gruba warstwa kurzu. Tuk-tukiem dojezdzamy do hostelu i bardzo glodni od razu idziemy cos zjesc. Nieopodal w knajpkach siedza sami lokalni mieszkancy, takie miejsca lubimy najbardziej :-) To w nich mozna zasmakowac prawdziwej miejscowej kuchni. Jestesmy jedynymi turystami, wiec podchodzi do nas wlasciciel, wiekowy juz khmer. Okazuje sie, ze nie mowi po angielsku, nie ma rowniez anglojezycznej karty. Hm...menu nie ma w ogole. Na migi pokazujemy piwo, nastepnie zaprowadzeni zostajemy pod tablice ze zdjeciami dan, ktore oczywiscie maja jedynie opisy w tutejszym jezyku. Ciezko w ogole nawet ze zdjec zrozumiec, co to za dania. Znowu wybieramy na migi. Dostajemy 2 rozne dania, oba z ryzu z warzywami. Jedno ze smazona kielbaska, drugie z wolowina. Bardzo nam smakuja. Przy stolikach obok mieszkancy miasta jedza z kociolkow, ktore stoja na srodku stolu i sa caly czas podgrzewane. Takie wspolne gotowanie dania. Wyglada to naprawde apetycznie. Niestety, my nie potrafimy okreslic, co to sa za dania i jak je zamowic :-) Pan Khmer jest bardzo uprzejmy, caly czas doglada naszego stolika, smieje sie czasem, pewnie jemy tutejsze dania w zupelnie niewlasciwy sposob :-) Placimy za 4osobowa kolacje z piwem 17 dolarow. No wlasnie...tutaj ceny w restauracjach sa naprawde bardzo niskie. Gdy jestem gdzies w podrozy w Europie czesto zastanawiam sie, co ile kosztuje i czy mnie na to stac. Tutaj zywimy sie w knajpkach, ktore z pewnoscia nie maja standardow europejskich (czytaj: czystosc, sposob podania, wystroj wnetrza). Czasem sa to po prostu garaze przerobione na jadlodajnie, czasem plastikowe stoliki wystawione na chodnik. Ale to wlasnie to jedzenie jest tym, jakie jedza lokalni mieszkancy. I pewnie tego klimatu i tych smakow nie spotka sie w drogich restauracjach, ktore tutaj tez istnieja i w ktorych jadaja bogatsi turysci. Takie to wlasnie uroki khmerskiej kuchni mozna znalezc podczas niskobudzetowych podrozy :-) Jutro zwiedzamy Phnom Penh i smakujemy dalej :-)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydrukuj przepis