wtorek, 17 stycznia 2017

Wyspa Wiecznej Wiosny




W podróżach po Europie nie może jej zabraknąć. Zdecydowanie warta polecenia, z widokami, które zapierają dech w piersiach. Z bardzo smaczną kuchnią. Z miłymi i uśmiechniętymi mieszkańcami. Zielona i słoneczna, chociaż targana często oceanicznym wiatrem. 

Madera :-) 
Piękna wyspa! 

Nasza podróż zaczęła się w sobotni poranek. Po południu dotarliśmy do Lizbony, a wieczór spędziliśmy w dzielnicy Bairro Alto. Portugalskie wino, pyszna kolacja i wąskie uliczki starego miasta... czego chcieć więcej...



W niedzielę dotarliśmy na Maderę. Czy wiecie, że lotnisko w Funchal zaliczane jest do najbardziej niebezpiecznych lotnisk na świecie? Samolot musi dość ostro skręcić i od razu podchodzi do lądowania. Pilot położył maszynę bardzo delikatnie na ziemi. Ufff... nie ma się czego bać. 

Już po pierwszej przejażdżce wynajętym na lotnisku samochodem wiemy, że jazda autem może przyprawić o zawrót głowy. Pierwszy podjazd do naszego mieszkania pewnie na długo pozostanie w naszej pamięci. Dzisiaj po kilku dniach zaczynamy się do tego przyzwyczajać :-) 

Pierwszy dzień spędzamy w stolicy Madery... Funchal. Ładne miasto... Niedaleko nasz domek. Widok z okien salonu nieziemski, można godzinami wpatrywać się w dal...





Warto spróbować tutaj ryby podawanej z bananami i oczywiście owoców morza.




Kolejny dzień to droga wzdłuż południowego wybrzeża. Małe miasteczka położone na klifach dostarczają naprawdę pięknych widoków 



Na Maderze trzeba skosztować lokalnego trunku Poncha :-) I trzeba uważać, bo te mocniejsze wersje podawane w małych barach przy wybrzeżu mogą nieco zaszumieć w głowie ;-)


Wymyślono tutaj nietypowego drinka. Nikita czyli mieszanka białego wina lub piwa z lodami waniliowymi, kawałkami ananasa i cukru trzcinowego. Ten, który widzicie poniżej zawierał piwo. Jeśli spróbujecie wyobrazić sobie jak smakuje piwo z lodami odpowiecie sobie na pytanie: czy to jest dobre??? :-) Hm... zadziwiający smak


Po raz pierwszy jedliśmy ananasa bananowego. Nigdy nigdzie go jeszcze nie widziałam. Smakuje dokładnie tak jak zapowiada nazwa :-)


Kamieniste plaże, na których można poczuć słońce styczniowej Madery. Nie weszliśmy do wody, ale widzieliśmy całkiem sporo pływaków. Woda wydaje się być ciepła.


Koniecznie trzeba też dotrzeć do punktu widokowego na Cabo Girao. Podobno jeden z piękniejszych klifów w Europie. Na szczycie taras ze szklaną podłogą. Robi wrażenie!


Pięknych widoków tutaj nie brakuje. Dookoła zielono, kiedy tylko słońce wyjrzy spoza chmur nietrudno zrozumieć dlaczego Maderę nazywa się Wyspą Wiecznej Wiosny. 


Dzisiej z samego rana udaliśmy się na lokalny targ w Funchal, gdzie zrobiliśmy zakupy. M.in. świeże ryby, warzywa i owoce oraz ośmiornica. Sprzedawca pomógł nam w wyborze dań na kolację oraz podał przepis na ośmiornicę. Przepis pojawi się wkrótce na blogu :-)



Po śniadaniu udaliśmy się w kolejną wycieczkę. Tym razem z okolic Funchal w kierunku wschodnim. Dzień zakończyliśmy na  półwyspie Sao Laurenco. Moim zdaniem obowiązkowy punkt na Maderze. Warto wybrać się na wycieczkę na sam koniec półwyspu. Zajmie to wam ok. 2,5 godziny. Zabierzcie trekkingowe buty, wodę i wygodne ubranie. Stronę podejścia, ale widoki warte milion dolarów :-)


Pięknie tutaj...

Pozdrawiamy z Madery :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydrukuj przepis