wtorek, 13 czerwca 2017

Jezioro Titicaca i pływające wyspy Uros


Wyspaliśmy się dzisiaj na całego... pobudka o 5:00 :-) Śniadanie, po którym zostawiliśmy bagaże w depozycie, a sami ruszyliśmy na wyspy Uros. Właściwie nie sami, bo z grupą ok. 30 turystów. Samotna wyprawa byłaby pewnie podobna. Wszystko przebiegło zgodnie z tym jak opisywał przewodnik. Ale tak jak ostatnio, kilka słów wstępu.



Jezioro Titikaka - najwyżej położone jezioro żeglowne na świecie. Politycznie należy do Peru i Boliwii. Długość 190 km, szerokość 90 km. Robi wrażenie!
Wczoraj dotarliśmy do Puno, największego miasta nad Titicacą. Ok. 100 tys. mieszkańców, uważane za folklorystyczną stolicę Peru. W nocy temperatura oscylowała w granicach 0 st. C. Trzeba być ciepło ubranym!
To stąd udaliśmy się dzisiaj na wyspy Uros, pływające wyspy z trzciny, jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w Peru. Nasza łódź dociera do jednej z nich. Zbudowana z trzciny totora, która rośnie na brzegach jeziora. Zakotwiczona do dna, które w tym miejscu jest na głębokości ok. 17m. Na wyspie mieszka 6 rodzin (dużo, jak na te wyspy). Dziwne uczucie, kiedy stawiamy pierwsze kroki na miękkim podłożu. Spokojnie, nikt nie wpadnie do wody :-) Próbujemy trzciny (nawet smaczna), mieszkańcy wyspy zabierają nas na przejażdżkę trzcinową łodzią a nawet wchodzimy do ich małych domków. Ciszy tu nie ma, turyści przybywają tu licznie każdego dnia. W naszym przewodniku porównano wyspy do "trzcinowego parku rozrywki". Może trochę w tym prawdy? Miejsce to trzeba wg nas koniecznie odwiedzić, a na masową turystykę i małe przedstawienie odgrywane przez plemię Uros można spojrzeć nieco z przymrużeniem oka ;-)




Dalej popłynęliśmy na wyspę Taquile, druga co do wielkości stara wyspa jeziora, na której nie ma ruchu kołowego, wyspa wyłącznie z tradycyjną zabudową. Wioski zwiedza się spacerkiem, niespiesznie, podziwiając piękne widoki. Nie ma tu posterunku policji, a mimo to jest bardzo bezpieczna, mieszkańcy żyją według trzech pradawnych inkaskich zasad: "nie kradnij, nie kłam, nie bądź leniwy".





Wróciliśmy do Puno przed zachodem słońca. Dzisiaj czeka nas noc w podróży... nocleg w autobusie :-) Do odjazdu zostało sporo czasu, snujemy się po mieście, popijamy 'mate de coca', piszemy tego posta w lokalnej knajpce z wifi... i oddychamy świeżym górskim powietrzem. W końcu jesteśmy na wysokości 3830 m n.p.m.
Odezwiemy się pewnie za 3 dni :-)
Pozdrowienia z podróży :-)

2 komentarze:

Wydrukuj przepis