niedziela, 8 grudnia 2013

Kiedy koncza sie wakacje...

I tak oto po trzech tygodniach nasza podroz dobiega konca... Jestesmy w Hanoi, jest wieczor (tutaj w porownaniu z Polska jest 6 godzin pozniej), jutro rano powracamy do Bangkoku, a wieczorem wylatujemy do Polski. We wtorek po poludniu bedziemy juz w domu... To byla niesamowita podroz. Rozpoczelismy ja w Bangkoku, skad udalismy sie do Kambodzy, a nastepnie do Wietnamu. Mam wrazenie, ze to byla tylko chwila, a tyle wydarzylo sie... Niskobudzetowa wyprawa, z plecakami, z codziennym decydowaniem co dalej, z wielka niewiadoma, co bedziemy robic i nawet gdzie bedziemy za kilka dni. Azja...swiat zupelnie inny niz ten, w ktorym zyjemy. Czasem zapierajacy dech w piersiach, czasem drazniacy. Z niesamowita kuchnia. W ciagu takiej jednej wyprawy mozna posmakowac tyle smakow i poczuc tyle aromatow. Byc moze tesknie juz troche za moim codziennym zyciem, ale jest mi dzisiaj ogromnie zal, ze za kilka dni nie bedzie juz tego wszystkiego. W zeszlym roku, kiedy po raz pierwszy bylam w Tajlandii, mial to byc jednorazowy wyjazd w te czesc swiata. Taka jedna z podrozy zycia. Potem okazalo sie, ze jednak... to uzaleznia. I moze dlatego, ze mamy postanowienie, ze ten kierunek podrozy bedzie na razie tematem zamknietym...tak bardzo dzisiaj mysle o tym, ze szkoda opuszczac to miejsce. Bede tesknic za tym sloncem, podrozowaniem z miejsca do miejsca, decyzjami co dalej, podejmowanymi z dnia na dzien, kuchnia, stylem zycia...
Taka podroz, ktora tyle zmienia i na zawsze pozostanie w pamieci :-)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydrukuj przepis