Indie, dzień 10
W Indiach żyje ponad miliard ludzi, a spora część w skrajnej nędzy. Kerala odstaje od reszty kraju, może dzięki turystyce, która prężnie rozwija się tutaj, duża część mieszkańców znajduje zatrudnienie lub sposób na zarobek.
Dzisiaj będzie krótko :-) Chciałam tylko napisać, że z dnia na dzień coraz lepiej czuję się tutaj. I z dnia na dzień coraz bardziej czuję, że żal będzie opuszczać Indie. Zabiorę stąd ogromną ilość wspomnień... głównie o ludziach. Nie ich historii, lecz twarzy, którym historie czasem można łatwo dopisać...
Zdjęcie Hinduski w pomarańczowym sari z dzieckiem... W tym czasie wybierałam naszyjnik. Dziewczyna (kobieta) sprzedawała biżuterię. Chętnie zapozowała do zdjęć, a potem z ciekawością oglądała je na ekraniku aparatu. Do naszyjnika dorzuciłam bransoletkę... Chwilę później podbiegła do mnie córka stojącej nieopodal kolejnej sprzedawczyni biżuterii, prosząc, abym kupiła także u niej. Nie kupiłam... chociaż myślę, że może mogłam? A może i nie... bo nie można kupić stu bransoletek, a nawet po setnej mała słodka dziewczynka będzie prosiła o zakup kolejnej...
Trudno uwiecznić na fotografiach ludzkie twarze... Do zdjęcia staruszki przymierzałam się przez dłuższą chwilę, w końcu zrobiłam zdjęcie. O czym myślała patrząc w dal?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz