poniedziałek, 7 listopada 2016

Na Hawajach... spójrz w niebo

5/6 listopada 2016

Zatem... po wczorajszym śniadaniu poranek spędziliśmy na plaży Waikiki. Znana na całym świecie, znajdziecie ją w samym centrum Honolulu. Nieopodal wyrastają z ziemi wieżowce, a za wąskim paskiem piasku błękitny, czysty Pacyfik... Naprawdę ciekawy widok.

 




Wymeldowaliśmy się z hotelu i w oczekiwaniu na samolot zwiedziliśmy centrum handlowe. Na obiad zjedliśmy chińszczyznę, na deser lody :-)

 

Przed wieczorem opuściliśmy Honolulu i wyspę O'ahu. Dla tych, którzy nie wiedzą: Hawaje składają się z 137 wysp, 8 z nich zaliczanych jest do głównych, przy czym 7 jest zamieszkanych. Honolulu czyli hawajska stolica leży na wyspie O'ahu. Lokalnymi liniami lotniczymi polecieliśmy na Big Island. Lot trwał... 45 minut :-)

Wieczorem cudem udało nam się znaleźć coś do jedzenia. Miasteczko Hilo w sobotni wieczór w okolicach 21-wszej wydawało się jakby wymarłe. Większość knajpek zamknięta.       Na szczęście dobrze trafiliśmy. Ryż z rybą i warzywami (bardzo smaczny) i lokalne ciemne piwo. Mniam :-)


 
 

A dzisiaj rano... bieg przy plaży! Wow, cóż za widoki. Właściwie moje przerwy na robienie zdjęć spowolniły nas trochę, ale... spójrzcie na to...

 
 

Po drodze minęliśmy niewielu rowerzystów i kilku innych biegaczy. Wszyscy pozdrawiają się, witają, uśmiechają... Widok ludzi uprawiających sport wzbudza tutaj sympatię. A przecież to stąd wywodzą się znane na całym świecie zawody Iron Man. 

Po bieganiu znalazł się jeszcze czas ma plażę, a popołudniu udaliśmy się na wycieczkę. Jeden z największych na świecie wulkanów Mauna Kea. Wysokość 4205 m n.p.m. Ostatnia erupcja miała miejsce 4500 lat temu. I to był nasz dzisiejszy cel podróży :-) Opiekun naszej wycieczki studiował astronomię, całą drogę na szczyt wulkanu opowiada bardzo interesująco o wyspie, wulkanie, tutejszej przyrodzie i... gwiazdach.  Miło i kameralnie, bo oprócz nas w samochodzie jest tylko trzech turystów. Widoki w trakcie jazdy zupełnie inne niż te, które mieliśmy jeszcze do południa...

 
  

Na szczycie wulkanu oglądaliśmy zachód słońca. Wokół mnóstwo obserwatoriów astronomicznych. I to miejsce uważam za 'must see' na Hawajach. Pięknie, naprawdę pięknie i... i... i zimno! :-) Ledwo powyżej 0 st. C. Tutaj trzeba się ciepło ubrać. W drodze powrotnej wysiadamy z samochodu i... spójrzcie w niebo! A tam gwiazdy, gwiazdy i gwiazdy. To jedno z najlepszych miejsc do obserwowania nieba. Wenus, Saturn, Mars, Droga Mleczna. I księżyc... kiedy spojrzałam na niego przez teleskop zrozumiałam dlaczego niebo może tak bardzo fascynować :-) 

Dzień pełen wrażeń powoli dobiega końca. Z zaskakującymi widokami... bo przecież takie są Hawaje. 

Pozdrawiamy :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydrukuj przepis