niedziela, 3 grudnia 2017

Mexico City... dzień pełen wrażeń


Mario jest Meksykaninem, z dziada pradziada. Jego ojciec był kiedyś znanym zawodnikiem lucha libre (popularny w Meksyku rodzaj rozrywki sportowej łączącej elementy sportów walki i teatru, ważną rolę odgrywa w nich anonimowość oraz kolorowe maski zakładane przez zawodników). Mario wyglądem przypomina macho - taki typowy obraz Meksykanina, jaki sobie wyobrażamy. Ma żonę i jednego syna. Kiedy dowiaduje się, że żona jest w ciąży jest zły. Chciał mieć tylko jedno dziecko. Jest jeszcze bardziej zły, kiedy okazuje się, że to dziewczynka. W Meksyku lepiej mieć syna...

Dziewczynka rodzi się przedwcześnie, w 6-tym miesiącu ciąży. Lekarze walczą o jej życie, leży w inkubatorze i dopiero po kilku miesiącach zostaje wypuszczona do domu. Jest zdrowa!!!
Po powrocie do domu żona Maria wyznała mu tajemnicę. Kiedy ich mała córeczka walczyła o życie - modliła się i obiecała Matce Bożej z Guadalupe, że jeśli ich dziecko przeżyje - odpłaci się podczas 12 grudnia (wielkie święto w rocznicę objawień). Tego dnia pielgrzymi tłumnie przybywają do Bazyliki Matki Bożej z Guadalupe. Jest ich tak dużo, że część z nich śpi na ulicy. Tłum wokół Bazyliki jest olbrzymi. Każdy chociaż przez krótką chwilę chce spojrzeć na słynny obraz Matki Bożej.
- Mario, muszę Ci się do czegoś przyznać... Kiedy nasza córeczka leżała w szpitalu i walczyła o życie obiecałam za jej życie i zdrowie odpłacić się Matce Bożej z Guadalupe.
- Co obiecałaś? - zapytał Mario swoją żonę,
- Obiecałam zrobienie tacos na dzień 12 grudnia i rozdanie ich ubogim pielgrzymom, którzy będą przed Bazyliką bez dachu nad głową i bez jedzenia.
- Ile tych tacos?
- 10 000!
- Ile??? 10 000 tacos?????
- Tak, tyle obiecałam.
Meksykanie są bardzo religijnymi katolikami. Kiedy żona Mario złożyła obietnicę Matce Bożej wiedział, że muszą ją spełnić. Przed 12 grudnia w domu Mario oraz domach wszystkich przyjaciół i sąsiadów wszyscy robili tacos. 10 000 tacos!!! 12 grudnia Mario z żoną zawieźli tacos przed bazylikę, rozdali je pielgrzymom w ciągu 30 minut.
Ich córka ma dzisiaj 4 lata, jest zdrowa i jest oczkiem w głowie tatusia...

Mario jest kierowcą ubera. Kiedy przyjechaliśmy do Mexico City zawoził nas do naszego domu w Meksyku. Po drodze opowiadał nam o mieście, o tym co możemy zobaczyć, co robić, dokąd jechać, czego unikać. Od słowa do słowa... zaproponował nam bycie naszym kierowcą w sobotę. Tego dnia chcieliśmy pojechać do piramid Teotihuacan oraz do Bazyliki Matki Bożej z Guadalupe. Jego propozycja oraz cena wycieczki wydała nam się dobra - zgodziliśmy się.

Dzisiaj rano Mario czekał na nas przed drzwiami domu. Najpierw pojechaliśmy do Teotihuacan - stanowiska archeologicznego niedaleko Miasta Meksyk, nazwę tłumaczy się jako "miejsce, w którym ludzie stają się bogami". To kompleks piramid, wznoszonych od IV wieku p.n.e. do 650 roku n.e. Piramida Słońca ma ponad 40 metrów, olbrzymia budowla, na szczyt której prowadzą szerokie schody. Z jej wierzchołka roztacza się piękny widok na cały kompleks. Miejsce warte zobaczenia!




Potem pojechaliśmy do Bazyli Matki Bożej z Guadalupe. To tutaj 9 grudnia 1531 roku Indianinowi Juanowi Diego ukazała się Matka Boża. Ciemnoskóra Madonna poleciła Indianinowi zapytać biskupa o wzniesienie w tym miejscu kościoła. W ostatnim dniu objawień 12 grudnia doszło do powstania obrazu Matki Bożej, która stała się patronką Meksyku, a objawienie Maryji jest najstarszym oficjalnie uznanym przez kościół katolicki. W tym miejscu stoi też słynna bazylika, największe sanktuarium maryjne na świecie, do którego codziennie przybywają tysiące pielgrzymów. 12 grudnia jest najsłynniejszym dniem pielgrzymek.





Mario dzieli się z nami wieloma interesującymi historiami. Opowiada nie tylko o mieście, o zabytkach, kulturze, polityce Meksyku, ale też sporo o sobie, swojej rodzinie, zwyczajach... O tym jak z prawnika stał się kierowcą...
Dzień z Mario jest jednym z naszych najciekawszych dni w Meksyku. Dużo nam dał, lepiej poznaliśmy nie tylko miasto, ale też wiele dowiedzieliśmy się o ludziach. Dzień ten kończymy kolacją w lokalnej, tłumnie odwiedzanej przez miejscowych, knajpce. Jemy tacos, flautas, pijemy pyszną horchatę (mielony ryż z wodą z dodatkiem cynamonu i wanilii).
Dzień pełen wrażeń!
Pozdrawiamy z Mexico City!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wydrukuj przepis