czwartek, 21 listopada 2013

Co dobrego mozna zjesc w Bangkoku :-)

Zapowiadalam przerwe w gotowaniu, ale z pewnoscia nie jest to kulinarna przerwa. Chlone zapachy i aromaty tajskiej kuchni. Wczoraj wieczorem po dlugiej podrozy wyladowalismy w koncu w Bangkoku. Pierwsze chwile spedzone tutaj sa niesamowite, trzeba przyzwyczaic sie do upalu i zapachow miasta. Jestesmy na Khao San, jednej z bardziej znanych turystycznych ulic tego miasta. Zatloczona i pelna stoisk, kupic tutaj mozna prawie wszystko, od koszulek, torebek, sprzetu elektronicznego po wreszcie jedzenie, ktorego zapach unosi sie wszedzie. Pelno tu na ulicach stoisk z lokalnym jedzeniem. Pad thai, green curry, swieze owoce, soki, pieczone robaki, owoce morza...trudno zdecydowac sie, co wybrac :-) I wszystko w dobrych cenach. 

Po przylocie zdecydowalismy sie zjesc pad thaia - to tajskie znane danie: smazony makaron ryzowy, jajko, krewetki, tofu, pedy bambusa, sos sojowy, sattay, trawa cytrynowa i jeszcze kilka skladnikow, aromaty unoszace sie znad talerza trudno opisac. Jest pysznie :-) Do tego zimny Chang, popularne tajskie piwo.  Staram sie zapamietac jak najwiecej smakow, by po powrocie jak najdokladniej moc odtworzyc dania. Po ulicy suna tlumy turystow, jest upalnie, glosno i kolorowo. W kilka minut mozna zapomniec o tym, ze jeszcze kilka dni temu w czapce i szaliku jechalo sie do pracy :-) 

Dzis leniwy dzien - sniadanie w knajpce, soki wyciskane ze swiezych owocow, kolejny pad thai, zrobiony w zupelnie inny sposob, a rownie pyszny co wczorajszy. Wreszcie pierwsza proba pieczonych robakow :-) Decyzja o ich zakupie i sprobowaniu byla spontaniczna, moze dlatego latwiej bylo je zjesc. Pieczone larwy i pieczone pasikoniki w sosie sojowym. Smakuja jak chrupiace przekaski, uffffff... dobrze miec to za soba, choc to bardziej przezycie chwili i calego ceremonialu wlozenia ich do ust, niz smaku samego w sobie. Bylismy tez w sklepie pelnym tajskich przypraw i chociaz bardzo chcielismy cos w nim kupic, to nie pozwolily nam na to niezrozumiale tajskie opisy na opakowaniach. Wiekszosci produktow nie potrafilismy nawet nazwac :-) 

Jutro rano zegnamy sie z Bangkokiem i jedziemy do Kambodzy. Mam nadzieje, ze kambodzanska kuchnia bedzie rownie pyszna. I chociaz teraz ograniczenia sprzetowe nie pozwalaja mi opisac wszystkiego, ani tez umiescic zdjec, to z pewnoscia dluzsza relacja pojawi sie po powrocie. Tajskie pozdrowienia!


Posted via Blogaway

2 komentarze:

  1. Ciekawe czy jedliśmy to samo Pad Thai ze malutkiego stoiska ustawionego przed Mc'Donaldsem na Khao San Rd. Było pyszne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Naszego ulubionego ulicznego pad thaia można zjeść niedaleko Khao San, prawie naprzeciwko hotelu Rambuttri. Ten sam pan Taj stał tam też w zeszłym roku. Pad thai jedzony na plastikowych talerzykach, plastikowymi sztućcami, na plastikowych krzesłach, za 4-5 PLN - pyszny, ale pewnie takich dań można tam znaleźć całe mnóstwo u różnych sprzedawców. Pozdrawiam już z Polski :-)

    OdpowiedzUsuń

Wydrukuj przepis